Opowiadał mi kiedyś znajomy, że jego dziadek, rolnik spod Nasielska podczas okupacji przeżył następującą przygodę. Koło wioski ugrzązł w błocie niemiecki transporter, żołnierze zebrali wszystkich mężczyzn ze wsi do pomocy i jakoś wspólnymi siłami udało się go wydobyć. W podziękowaniu niemiecki dowódca kazał jakiemuś chłopu przynieść wiadro wody ze studni. Wsypał tam jakiś proszek, zamieszał, napił się, uśmiechnął i dał chłopom. Okazało się, że w wiadrze była bardzo mocna wódka! Dziadek i reszta pomocników spiła się tym wiadrem na amen, ale po wytrzeźwieniu, nikt nie miał kaca.
Czy słyszeliście kiedyś o czymś takim? Wydaje mi się, że to tzw. "wiejska plotka". Będę wdzięczny za inne wersje tej legendy i jej odmiany.
Znam podobną historię.Znajomy,którego ojciec w czasie wojny pracował w gorzelni w Hrubieszowie,opowiadał,że po zajęciu tych terenów przez Niemców,na początku okupacji produkowano spirytus metodą tradycyjną.
.Potem,w latach 43-44 zmieniono technologię,produktem końcowym były białe krążki o średnicy około 10cm i grubości 1cm.Pakowane były w aluminiowe tuby o pojemności 12 krążków.Zakręcane były zakrętką z gumową uszczelką.Rozpuszczone w wodzie dawały znany wszystkim napój.Wystarczał jeden krążek na wiadro wody.Puszki,jako przydatne w gospodarstwie,zachowały się do dnia dzisiejszego.Produkcja była tylko na potrzeby Wehrmachtu.Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz